Co nas czeka w szkołach od września?

Minister edukacji i nauki będzie obłudnie zapewniał, że nie ma powrotu do zdalnego nauczania, covidowi rodzice, dyrektorzy, nauczyciele oraz leniwi uczniowie będą o nie błagać, a zadowolony Microsoft - liczył zyski – tak według mnie będzie wyglądał najbliższy rok szkolny w Polsce.

 

Wielu rodziców, nauczycieli, uczniów i inne osoby związanych z polską edukacją z niepokojem zastanawiają się jak będzie wyglądał rok szkolny 2022/2023. Czy będzie pierwszym od trzech lat, który odbędzie się stacjonarnie i to bez szkodliwych, idiotycznych obostrzeń? Jaki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny? I co możemy zrobić, gdy ziści się ten najgorszy? Sporo faktów wskazuje na to, że choć na dużo mniejszą skalę, ale jednak, czeka nas ciąg dalszy cyrków wirusowych w polskich szkołach (na marginesie – studenci są już chyba straceni przez stałe cyfrowe ogłupianie). Obłąkany covidianizm w edukacji miał się świetnie przez ostatnie niemal 3 lata, a więc tak szybko nie zniknie. Za dużo wirusowej propagandy i manipulacji zostało w głowach większości społeczeństwa. Tym bardziej, że MEiN z pomocą prezydenta na siłę zalegalizowało w maju br. zdalną fikcję w systemie oświaty i właśnie szykuje rozporządzenie zmuszające do niej wszystkich dyrektorów szkół w tzw. sytuacjach nadzwyczajnych.

 

Lada moment MEiN zapewne w swoim zwyczaju zrzuci całą odpowiedzialność za wprowadzanie ewentualnych obostrzeń w szkołach, jak i zamykanie szkół oraz zdalną fikcję na dyrektorów szkół. Niemal pewne jest, że pojawią się słynne rekomendacje, które przygniatająca większość dyrektorów będzie ślepo i bezmyślnie wdrażać jako obowiązkowe polecenia. Oczywiście w mediach MEiN będzie obłudnie ogrywało tezę, że będą to jedynie zalecenia, a o wszystkim ma indywidualnie i suwerennie decydować dyrektor, który najlepiej zna swoje środowisko szkolne.


Jak się bronić przed najgorszym scenariuszem? Tak samo jak do tej pory. Zdecydowanie i merytorycznie domagać się respektowania podstawowych praw i wolności uczniów i rodziców. Jako rodzice wchodźmy do rad klas, rad szkół, rad rodziców. Składajmy pisma, oświadczenia, sprzeciwy do dyrektorów, wychowawców, nauczycieli, rad rodziców, rad szkół oraz do MEiN, KO, organów prowadzących, urzędników miejskich odpowiedzialnych za edukację. W końcu organizujmy miniprotesty, akcje informacyjne, akcje medialne. Wbrew pozorom wielokrotnie przynosiło to pozytywny skutek w ostatnich niemal 3 latach.

 

Wielokrotnie pisałem i mówiłem, że naprawa szkód wyrządzonych w polskiej edukacji przez zdalną fikcję, zamykanie szkół i idiotyczne obostrzenia, potrwa wielokrotnie dłużej niż sam czas dewastacji nauki stacjonarnej. Oczywiście najdłużej będą się goiły rany psychiczne dzieci i młodzieży skazanej na izolację, samotność, brak normalnego rozwoju społeczno-emocjonalnego, brak porządnej nauki, uzależnienie od elektroniki, szkodliwe treści w sieci. Ale są też szkody, które przy dobrej woli MEiN i KO, można usunąć szybko. Np. przywracając normalne i uczciwe wymagania egzaminacyjne na maturach, egzaminach, praktykach. Albo realnie zapewniając zajęcia wyrównawcze i wsparcie psychologiczne w szkołach. Oczywiście po uprzednim stałym wyrzuceniu ze szkół zdalnej fikcji i obostrzeń. Przydałby się też stałe, wpisane w podstawę programową zajęcia wychowawczo-profilaktyczne na temat skutków uzależnienia od internetu/ elektroniki.

 

Przerażająco smutne jest to, że u bardzo wielu dyrektorów, nauczycieli, rodziców i uczniów nie widać praktycznie żadnej refleksji na temat fatalnych skutków zamykania szkół i zdalnej fikcji oraz obostrzeń w szkołach. Największe związki zawodowe nauczycieli ponownie nie robią nic, aby zapobiec dalszemu niszczeniu edukacji stacjonarnej w Polsce i idiotycznym obostrzeniom. Skupione są jedynie na podwyżkach wynagrodzeń nauczycieli i walce politycznej. Zdecydowana większość rodziców zaś tradycyjnie pokornie czeka na wytyczne z góry, zamiast szykować się do obrony swoich i dzieci podstawowych praw i wolności. Nic dobrego z takich postaw nie wyniknie.

Komentarze

Popularne posty