Szkoły zamknięto dla pieniędzy!

Wyjątkowo nie lubię obłudy. Niestety mamy z nią do czynienia w przypadku oficjalnego uzasadnienia ponownego zamknięcia szkół i uczelni. Tylko wyjątkowo naiwni ludzie uwierzą w zapewnienia rządu, iż ma to pomóc w walce z tzw. pandemią koronawirusa w Polsce. Tymczasem prawda leży zupełnie, gdzie indziej. Na krzywdzie naszych dzieci poddanych izolacji społecznej i fikcyjnemu nauczaniu zdalnemu, ktoś świetnie zarabia.

Od początku 2020 r. w Polsce wielkie inwestycje cyfrowe realizuje amerykański gigant Microsoft. Z oficjalnych komunikatów rządu i firmy wynika, że mają one wynieść 1 mld dolarów USD. W maju br. w mediach otrąbiono to jako wielki sukces, dzięki któremu zyskają wszyscy Polacy. Jak podkreślał premier Mateusz Morawiecki podpisana umowa umożliwi "cyfrową transformację oraz wprowadzenie nowego standardu pracy". Dotyczy to szczególnie ośmiu obszarów: administracji rządowej, służby zdrowia, edukacji, produkcji, handlu detalicznego, energetyki, finansów i ubezpieczeń. 

Wielka inwestycja Microsoft (jaki i innych podobnych, mniejszych firm) przypadkowo zbiegła się w czasie z wybuchem tzw. pandemii koronawirusa oraz zamknięciem całego państwa, w tym szkół i przejściem niemal wszystkich Polaków na zdalną pracę. Amerykański gigant od razu zaczął "wspierać" polskie szkoły w e-nauczaniu na niespotykaną skalę. Dużą popularnością cieszyły się w szkołach program Teams. Organizowano nawet specjalne szkolenia dla nauczycieli. Na razie oficjalnie firma robi to bezpłatnie. Pytanie do kiedy. Na razie jest to fantastyczna, darmowa reklama i PR.

W Warszawie uruchomiono nawet pilotażowy program zdalnego nauczania. Stworzono specjalną platformę edukacyjną Microsoftu z e-dziennikiem. Objął on 13 tys. uczniów i ok. 1300 nauczycieli. Wszystkie warszawskie szkoły mają dołączyć to zdalnego systemu do końca czerwca 2021 r. W wielu szkołach w innych polskich miastach powstają cyfrowe rozwiązania przy wsparciu amerykańskiego giganta. Kolejny przypadek?

Kto jeszcze zarobi na krzywdzie polskich dzieci? Państwo i samorządy. Ze sprawozdań samorządów terytorialnych dotyczących subwencji oświatowych wynika, że zamknięcie szkół od marca do czerwca  2020 r. pozwoliło zaoszczędzić im 1,4 mld zł. Opadały takie wydatki, jak np. prąd, ogrzewanie, woda, wyposażenie sal, nadgodziny nauczycieli, dodatki, remonty, konserwacje. Zakładając czarny scenariusz, który mówi, że fikcyjne e-nauczanie potrwa do końca czerwca 2021 r., państwo zaoszczędzi około 3 mld zł. Jak ogromna to kwota wystarczy porównać ją np. z rocznymi wydatkami na rolnictwo i wieś, które wynoszą niewiele ponad 5 mld zł. 

I jeszcze jedna uwaga na temat szaleństwa jakim jest izolacja społeczna dzieci oraz zdalne nauczanie. Niestety spora grupa nauczycieli cieszy się z zamknięcia szkół. Motywują to np. kwestią zdrowia. W niedalekiej przyszłości może okazać się, że eksperyment cyfrowy jakiego jesteśmy świadkami, pozbawi ich pracy. Nietrudno wyobrazić sobie rzeczywistość, w której pedagogów zastąpią inteligentne programy, być może nawet roboty. Warto wziąć to pod rozwagę. 

Co możemy zrobić w tej sytuacji? Piszmy i żądajmy otwarcia szkół do dyrektorów szkół, rad rodziców, rad szkoły, ale także prezydentów, burmistrzów, starostów, wójtów oraz radnych, wydziałów oświaty i wychowania czy posłów, senatorów, a nawet prezydenta. Zasypmy ich tysiącami pism domagających się natychmiastowego przywrócenia normalności dla dobra naszych dzieci. Nikt za Nas tego nie zrobi.


Komentarze

Popularne posty