Co dalej z e-nauczaniem?

Zapewne wielu rodziców i nauczycieli zastanawia się, do kiedy potrwa zdalne nauczanie w szkołach (z wyjątkiem klas I-III) i na uczelniach. Niestety wiele wskazuje na to, że długo. Tym bardziej, że aktualnie Polacy emocjonują się zupełnie innymi sprawami, niż edukacja swoich dzieci.

Nowy szef MEN Przemysław Czarnek co pewien czas puszcza oko do rodziców, stwierdzając, że być może od 9 listopada br. do szkół powrócą ósmoklasiści, maturzyści i uczniowe szkoły zawodowych. Innym razem w mediach przyznaje, że ma pełną świadomość, że e-nauczanie nie jest nawet w połowie tak dobre jak edukacja stacjonarna. Są to tylko słowa, na które trzeba patrzeć bardzo krytycznie. Nie tylko dlatego, że wypowiada je zawodowy polityk.

MEN i rząd od marca br. realizują wiele programów cyfrowych, których celem jest informatyzacja szkół. Do placówek trafiają laptopy, komputery, platformy, programy, szkolenia na niespotykaną wcześniej skalę. Myślę, że nie po to, aby e-nauczanie było tylko chwilowym dodatkiem. Jak wspominałem w ubiegłym tygodniu, interes zwietrzyli też cyfrowi giganci typu Microsoft. W końcu w mediach pojawia się coraz więcej ekspertów powiązanych z obozem władzy, którzy nawołują do stałego przejścia na e-nauczanie.

Jednak największą przeszkodą w powrocie do normalnej edukacji i rozwoju dzieci jest bierność zdecydowanej większości rodziców. Abstrahując już od ich rzekomego strachu przed wirusem, po prostu wielu opiekunów prawnych nie interesuje nauka. Mało, kto na poważnie zastanawia się jakie skutki przyniesie odhumanizowanie dzieci, izolacja społeczna czy ograniczenie wiedzy. Aktualnie rodzice nie mają na to czasu, bo żyją sztucznymi problemami wykreowanymi przez media typu wyrok Trybunału konstytucyjnego w sprawie aborcji, tzw. ideologią LGBT czy wypowiedziami konkretnych polityków.

Trudno mi wytłumaczyć postawę wielu matek (to one częściej dbają o sprawy szkolne), które jednocześnie zrezygnowane twierdzą, że w sprawie powrotu ich dzieci do szkół nie mogą nic zrobić, ale jednocześnie wierzą w obalenie rządu na ulicach po wyroku TK. Logiczne prawda? Wychodzi na to, że łatwiej zabrać dzieci (!) pod dom prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, wulgarnie wyklinać rząd, prymitywnie atakować kościoły, spędzać setki godzin na ulicach, niż pójść do dyrektora szkoły lub wysłać pismo do MEN.

Smutna to rzeczywistość. Badania i życiowa praktyka wskazują, że brak wszechstronnej edukacji negatywnie skutkuje na dorosłe życie naszych dzieci. Mniej wykształcone/ socjalizowane w szkołach podstawowych czy średnich będą kończyły gorsze studia, otrzymywały mniej atrakcyjną pracę, niższe zarobki itd. W konsekwencji często będą po prostu nieszczęśliwe. Wówczas żale na system edukacji czy chęć walki o to, co naprawdę ważne, będą już zbędne.  


Komentarze

Popularne posty